top of page

Suzuki Swift 1.2 SHVS 2017 - Prezentacja modelu

W czwartek 11 maja byłem zaproszony na premierę nowego Suzuki Swifta do salonu Suzuki MM Cars Katowice. Nie byłbym sobą, gdybym nie postanowił przyjrzeć mu się z bliska jeszcze przed samą premierą.

Nowego Swifta mogłem poznać przyglądając się dokładnie dwukolorowej „małej hybrydzie”, jak to zwykło się mówić o rodzaju napędu SHVS stosowanego przez Suzuki.

Właściwy opis samochodu pozwolę sobie zachować na artykuł z samego testu tego samochodu w różnych warunkach, a teraz skupię się tylko na tym, co najbardziej zwróciło moją uwagę podczas prezentacji modelu:

- Przepiękne wykonanie zegarów – już na zdjęciach wyglądają świetnie, ale na żywo prezentują się jeszcze lepiej (czy tylko mi przypominają zegary z poprzedniej generacji Mercedesów?...). W połączeniu z 4,2 calowym komputerem pokładowym dostępnym w wersji Elegance i czerwoną poświatą pojawiającą się nad zegarami, wyglądają na wyjęte ze znacznie droższego samochodu.

- W końcu się doczekaliśmy - Przeniesienie sterowania funkcjami komputera pokładowego na kierownicę (sic!)

- Utrzymanie sportowego DNA poprzedników – Na zewnątrz: przede wszystkim obniżone nadwozie – nie tylko jako rzeczywisty fakt ale również jako następstwo odpowiednich zabiegów stylistyczny. Za kierownicą: Białe wskazówki startują od pozycji pionowej, obwoluta zegarów podświetlona jest na czerwono, prosta czcionka wartości liczbowych powoduje wzorową czytelność wskazań – samo spojrzenie za kierownicę wprowadza nas w nieco sportową atmosferę. Nie inaczej jest też z kierownicą – spłaszczona u dołu, ładnie zarysowana, z licznymi przetłoczeniami. Odruchowo chcemy ustawić fotel kierowcy w niższym położeniu…

- … a zjeżdżając coraz niżej zauważymy, że możliwości regulacji fotela są tu trochę większe niż w poprzedniej generacji. Fotele są świetnie wyprofilowane i przy pierwszym kontakcie stwarzają wrażenie wygodnych – to jednak będę sprawdzać przy okazji dłuższego testu.

- Szersze możliwości personalizacji samochodu – tego chyba najbardziej brakowało mi w poprzedniku. Suzuki odrobiło lekcje i w nowym Swifcie na dzień dobry proponuje:

1 lakier zwykły (Fervent Red), 6 lakierów metalizowanych, 4 połączenia dwukolorowe. W katalogu najbardziej wpadło mi w oko połączenie lakierów Speedy Blue Metallic x Premium Silver (CWC) i wiele bym dał, żeby ujrzeć Swifta w takiej konfiguracji na żywo. Testowy egzemplarz był w kolorach Mineral Gray x Super Black i przez lakierowane na czarno słupki A też wyglądał całkiem przyzwoicie.

- Niezwykle bogate wyposażenie – Szczerze chwytam się za głowę, szczególnie patrząc na wersję Elegance. W końcu za normalne pieniądze można zakupić samochód klasy B wyposażony w pełne światła ledowe, nawigację, kamerę cofania, system bezkluczykowy, całą siatkę nowoczesnych systemów bezpieczeństwa (układ reagowania przedkolizyjnego, ostrzeganie o niezamierzonej zmianie pasa ruchu oraz niekontrolowanym zygzakowaniu pojazdu (jakkolwiek to ostatnie działa w praktyce, wzbudziło moją ciekawość)), adaptacyjny tempomat, automatyczna klimatyzacja, podgrzewane fotele… To wszystko, dodatkowo z systemem SHVS, będzie nas kosztować 59.900. Mazdo, Nissanie – lepiej uważajcie…

- Jeszcze przy kwestii wyposażenia – dziwię się natomiast decyzji centrali Suzuki na zrezygnowanie w wyposażeniu samochodów na Europę z systemu kamer 360. Oszczędność góra dwóch tysięcy złotych na cenie końcowej pojazdu okupiona została oddaniem pałeczki lidera, tzn.: pierwszego samochodu klasy miejskiej wyposażonego w ten system Nissanowi Micrze. Owszem, w tak małym samochodzie system ten jest absolutnie zbędny, jednak w tym przypadku chodzi bardziej o kwestie niejakiego prestiżu, bycia pionierem w danej dziedzinie.

- Dbałość o szczegóły – We wnętrzu pojawiły się lakierowane na biało elementy, na kierownicy znajdują się chromowane obwoluty przycisków – Drobne smaczki, a dodają wnętrzu sporo uroku.

- Przesuwak w klimatyzacji manualnej – jeden szczegół, który gryzie się z wcześniejszym punktem. W klimatyzacji manualnej (Wer. Premium i Premium Plus) Suzuki powróciło do przesuwaka otwierającego lub zamykającego obieg wewnętrzny (w poprzedniej generacji – odpowiedni przycisk)

- System SHVS - Jak radzi sobie na drodze – jeszcze nie wiem. Jednak już manewrując na parkingu zauważyłem, że dodatkowa bateria znacznie wydłuża możliwości systemu Start-Stop. W testowanym niedawno Suzuki SX4 S-crossie układ po kilku uruchomieniach przestawał wyłączać silnik w celu ponownego podładowania akumulatora, a w tym wypadku częstym zatrzymaniom po przestawieniu samochodu na parkingu, prawie zawsze towarzyszyło wyłączenie silnika przez dany układ. Duży plus, zagwarantuje to realne oszczędności na paliwie.

- Klamki tylnych drzwi są wygodne w użyciu – wiele osób krytykuje ukrywane w słupkach bocznych klamki tylnych drzwi. Owszem, często klamki te są znacznie mniej poręczne i wygodne od konwencjonalnych , jednak Suzuki udowodniło, że można to zrobić dobrze. Nissan Juke, czy tym bardziej Toyota C-HR mają co poprawiać.

- Duża dopłata do silnika 1.0 BoosterJet (10 tys. zł.) – według użytkowników Suzuki, którzy przekonali się do tudnodoładowanych jednostek – strzał w kolano. Według mnie – nic straconego. Przykład Baleno pokazał, że na wersje BoosterJet Suzuki zwykło udzielać ogromnych rabatów przy okazji wyprzedaży rocznika. A skoro Suzuki wraz z wprowadzeniem nowej generacji nie zrezygnowało z oferowania fenomenalnego motor 1.2, to nad czym tu płakać?...

- „Ten samochód w końcu ma bagażnik!” – Trudno nie zgodzić się z zaskoczeniem mojego przyjaciela, gdy otwarł pokrywę bagażnika przedstawianego w czwartek modelu. Prawdopodobnie największa wada poprzednika została skutecznie uleczona w jego obecnym wydaniu.

- Przeniesienie produkcji samochodu do Japonii – jedna z największych zalet w stosunku do poprzednika. Na chwilę obecną to będzie jedyny samochód klasy B, składany od początku do końca w Japonii. Yarisy zjeżdżają z fabryki we Francji, Hondy Jazz z Wielkiej Brytanii, a Mazda 2… ma silniki składane w Meksyku. Najbardziej zagorzali konserwatyści i fanatycy japońskiej motoryzacji powinni już zacierać ręce – tym bardziej, że nie poskutkowało to podwyższeniem cen w stosunku do poprzednika (sic!).

Nie chcę się za bardzo rozwodzić, bo muszę jeszcze mieć o czym pisać w artykule z właściwego testu samochodu. Niemniej pierwsze spotkanie z nowym Swiftem zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie na plus. Widać, że 5,3 miliona sprzedanych egzemplarzy wywarło na Japończykach presję stworzenia modelu, który utrzyma niepodważalne zalety poprzednika, a jednocześnie nadgoni zaległości w stosunku do konkurencji, chociażby w kwestii multimediów czy miejsca oferowanego na bagaż. Na pierwszy rzut oka – Suzuki sprostało niełatwemu zadaniu. Samochód zdecydowanie przypadł mi do gustu i nie mogę się doczekać dłuższego spotkania z tym modelem.

To też może Ciebie zainteresować:
bottom of page